W sobotę nad ranem palestyński Hamas zaatakował Izrael przy użyciu kilku tysięcy rakiet i przedzierając się do kraju lądem, od strony morza i powietrza. Izraelskie siły, w odpowiedzi na działania palestyńskich bojówek, rozpoczęły naloty i bombardowania w Strefie Gazy. W niedzielę Izraelski Gabinet Bezpieczeństwa oficjalnie ogłosił, że kraj jest w stanie wojny.
Napaść palestyńskich bojówek na Izrael istotnie wpłynęła na światowe rynki finansowe. Okazuje się bowiem, że wczoraj kurs ropy West Texas Intermediate (WTI) zyskał aż 4,1%, powracając tym samym powyżej poziomu 86 dolarów za baryłkę. Dziś na rynku ropy dominuje zaś mieszany sentyment i oczekiwanie na dalsze wydarzenia.
Gwałtowna zwyżka cen ropy po ataku Hamasu na Izrael
Działania wojenne w Izraelu i Strefie Gazy powodują coraz większe zniszczenia. Liczba ofiar ataku Hamasu wzrosła do 900 Izraelczyków, co najmniej 2600 zostało rannych. Władze Strefy Gazy przekazały, że w izraelskich nalotach zginęło co najmniej 687 Palestyńczyków, a 3726 zostało rannych.
W poniedziałek walki trwały do późnej nocy. Izrael oświadczył, że zaatakował cele w Strefie Gazy z morza i powietrza, w tym skład broni, który miał należeć do Islamskiego Dżihadu i Hamasu.
Londyńska agencja prasowa Reuters poinformowała, że uderzono w kilka siedzib bezpieczeństwa Hamasu i ministerstw, a ataki rakietowe zniszczyły niektóre drogi i domy. Izrael zbombardował także siedzibę prywatnej Palestyńskiej Telekomunikacji, co może mieć wpływ na usługi telefonii stacjonarnej, Internetu i telefonii komórkowej. Palestyńskie media informują o atakach izraelskiego lotnictwa na szpitale i domy.
Rzecznik Hamasu Abu Ubaida zagroził, że Hamas dokona egzekucji na izraelskich jeńcach za każde izraelskie bombardowanie cywilnych obiektów bez ostrzeżenia. Minister spraw zagranicznych Izraela Eli Cohen powiedział, że w weekend Hamas wziął do niewoli ponad 100 osób podczas napadu na granicę.
Kurs WTI powraca powyżej 85 USD
Jak nietrudno się domyślić, sobotnia napaść Hamasu na Izrael, a także dalsza eskalacja tego konfliktu w kolejnych dniach musiała wywołać ogromne poruszenie na światowych rynkach finansowych.
W centrum uwagi inwestorów znalazł się rynek ropy naftowej. Kurs “czarnego złota” zaczął gwałtownie rosnąć w obawie, że początek wojny na Bliskim Wschodzie wywoła ograniczenie podaży i transportu tego surowca z regionu.
Konkretnie rzecz biorąc kurs ropy West Texas Intermediate (WTI) wzrósł wczoraj aż o 4,1%, powracając tym samym powyżej poziomu 85 dolarów za baryłkę – po raz pierwszy od szokującego spadku odnotowanego 4 października.
Dziś w godzinach nocnych cena WTI spadła zaś poniżej poziomu 86 USD za baryłkę, lecz od startu europejskiej sesji jej kurs znów pnie się w górę, lecz oczywiście nie mamy już do czynienia z tak wysokim poziomem zmienności, jak wczoraj.
Kurs ropy powróci do trendu wzrostowego?
Chociaż historycznie konflikt izraelsko-palestyński miał ograniczony wpływ na dynamikę ropy, Bliski Wschód około jednej trzeciej globalnej podaży ropy. Oznacza to, że każde potencjalne zagrożenia w tym regionie może wysłać zamieszanie na rynku.
Mało tego, zdaniem eksperta z agencji Bloomberg zajmującego się energią i surowcami Javiera Blasa, obecny kryzys wywołany atakami Hamasu na Izrael ma kilka cech wspólnych z październikiem 1973 roku, kiedy to właśnie doszło do światowego kryzysu paliwowego.
Chodzi tu przede wszystkim o zbieżność dat. Obchodzimy bowiem dokładnie pięćdziesiątą rocznicę wybuchu światowego kryzysu paliwowego. Pół wieku temu niespodziewany atak na Izrael również wywołał podwyżki cen ropy naftowej na świecie. Ale na tym podobieństwa do obu sytuacji się kończą.
Dyrektor Commonwealth Bank do spraw surowców wydobywczych i energetycznych, Vivek Dhar stwierdził, że “aby ten konflikt miał trwały i znaczący wpływ na rynki ropy naftowej, musi nastąpić trwałe zmniejszenie podaży lub transportu ropy naftowej”.
Vivek Dhar zaznaczył przy tym, że “w przeciwnym razie, jak pokazała historia, dodatnia reakcja cen ropy naftowej jest zwykle tymczasowa i łatwa do pokonania przez inne siły rynkowe”.
Dyrektor Commonwealth Bank do spraw surowców podkreślił też, że konflikt nie zagraża bezpośrednio żadnemu z głównych źródeł dostaw ropy w regionie. Jednocześnie Vivek Dhar zakłada, że cena ropy ostatecznie ustabilizuje się na poziomie 90 dolarów za baryłkę w czwartym kwartale bieżącego roku.
Analitycy Goldman Sachs oceniają z kolei, że choć wydarzenia w Izraelu nie wpływają bezpośrednio na światowe zdolności wydobywcze, to w ich wyniku główne czynniki presji na wzrost cen się wzmacniają. W efekcie, prognozują oni, że cena ropy naftowej West Texas Intermediate wzrośnie do 100 dolarów w połowie 2024 roku.