Narzędzi ekspansywnej polityki makroekonomicznej nie można utrzymywać w nieskończoność. Każdy skup aktywów musi kiedyś się skończyć, a stopy procentowe z poziomów bliskich zera muszą być w końcu podwyższone. Amerykański FED jest pierwszym bankiem centralnym na świecie który zaczął stopniowo podwyższać swoje stopy procentowe. Stopa procentowa w Stanach wynosi już 2,25% i jest już nawet wyższa od głównej stopy w Polsce, która wynosi 1,5%.
Polityka FEDu doprowadza do migracji kapitału z miejsc gdzie mamy niskie stopy procentowe, takie jak np. Unia Europejska czy Japonia do Stanów. Napływ pieniądza doprowadza do silniejszego dolara, który przeszkadza amerykańskim korporacjom uzyskujących większość swoich przychodów poza USA w walutach, które tracą na wartości w stosunku do dolara.
Muszę najpierw przytoczyć zależność pomiędzy obligacjami skarbowymi a stopami procentowymi. Rentowność tych papierów jest liniowo zależna od wysokości stóp procentowych, a im krótszy termin obligacji tym większy wpływ stóp na rentowność.
Zgodnie z założeniami zdrowego systemu finansowego, terminowa struktura stóp procentowych czyli zależność rentowności od terminu wykupu instrumentu dłużnego ma charakter rosnący co świadczy o tym, że inwestorzy żądają wyższych stóp zwrotu za instrumenty o dłuższym terminie wykupu. Zdarza się jednak sytuacja o odwrotnym charakterze co oznacza, że obligacje o krótszym terminie są oprocentowane wyżej niż długoterminowe. Taka sytuacja oznacza problemy występujące w systemie gospodarczym i zwiastuje recesje.
W niedalekiej historii można zauważyć dwa momenty, kiedy obligacje krótkoterminowe płaciły większe odsetki niż obligacje długoterminowe. W roku 2000 różnica pomiędzy obligacjami 10-letnimi a 2-letnimi wynosiła -0,5%. Taką sytuacja nazywamy odwróconą krzywą dochodowości. Po dotarciu do tej wartości rozpoczęła się światowa bessa, która trwała 3 lata.
Spread pomiędzy amerykańskimi obligacjami (10 letnie oraz 2 letnie)
W roku 2007 minimum w różnicy pomiędzy odsetkami wyniosło -0,15%. Spadki zaczęły się szybciej niż w roku 2000 i trwały około 1,5 roku.
Jeszcze we wrześniu tego roku spread wynosił 0,29%. Teraz mamy już zaledwie 0,15%. W takim tempie w lutym dojedziemy do zerowego spreadu i odwrócenia krzywej rentowności…
Sytuacja wymaga ciągłej obserwacji. Obok rynku nieruchomości (o tym pisał niedawno Rafał “Krach na rynku nieruchomości powtórzy się?”) jest to główny czynnik ryzyka na rok 2019.