Światowe giełdy nie reagują na informacje ze Stanów Zjednoczonych o wprowadzeniu nowych 10% ceł o wartości około 200 miliardów dolarów rocznie, co tylko zaostrza sytuacje pomiędzy Pekinem a Waszyngtonem. 10% cło będzie obowiązywało całą gammę produktów konsumpcyjnych o wartości około 200 miliardów dolarów, dlatego taryfa ta mocniej uderzy w zwykłych konsumentów gdyż są to dobra codziennego użytku. Nowa taryfa ma wejść w życie 24 września i co ważne, jeśli dojdzie do dalszej eskalacji konfliktu handlowego pomiędzy tymi dwoma mocarstwami, administracja Trumpa przewidziała zwiększenie tej stawki z 10% stopniowo do 25% do 2019 roku.
Jeśli Chiny odpowiedzą na dodatkowe taryfy celne (a już zapowiedziały, że odpowiedzą tak jak w przeszłości kiedy USA latem podwyższyła cło na chińskie towary eksportowane do Stanów) doprowadzi to do dalszej eskalacji konfliktu. Największą niewiadomą na ten moment są Chiny. Prezydent USA już w przeszłości pokazał, że może iść na kompromis przy zawieraniu umów a takie ustępstwa muszą być zawarte w porozumieniu handlowym pomiędzy tymi dwoma państwami. Lecz pytanie czy Chiny są gotowe na ustępstwa? Dopóki takiego porozumienia nie będzie, manifestacja napięć pomiędzy największymi gospodarkami świata może trwać latami.
Rynki finansowe odebrały tą informacje bardzo spokojnie ponieważ nowe taryfy były już zapowiadane od dłuższego czasu. Informacją, która może mocniej wpłynąć na rynki będzie odpowiedź Chin na nowe taryfy. Najgorszym scenariuszem może okazać się przyjęcie postawy atakującej przez państwo środka i wprowadzenie oprócz ceł na amerykańskie towary importowane do Chin, dodatkowych środków odwetowych.