sobota, 27 kwietnia, 2024

Handlujemy z Regulowanymi Brokerami

Jakie błędy popełniłem podczas pojedynku z Rafałem Zaorskim?

Polecane

Maciej Boruc
Maciej Boruc
Trader, inwestor indywidualny z 7 letnim doświadczeniem.

Patotrading. Inaczej tego co się działo w okresie od października do grudnia, tego bym nie ujął. Drawdown na poziomie -86%, wynik ostateczny -71%. W trzy miesiące mój portfel uszczuplił się o nieco ponad 22 tysiące złotych. Czy to mnie zabolało? Trudno powiedzieć, że nie. Te pieniądze mógłbym przeznaczyć na wiele innych rzeczy. Czy strata tych pieniędzy jest największym bólem? Nie ma co chować głowy w piasek. To ogromna porażka, głównie przed samym sobą. Zawiodła głowa, brakowało chłodnego spojrzenia. Szybkość w działaniu, chaos, chęć pokazania umiejętności, odrabianie strat, wchodzenie w rynek na siłę… Nie jeden z was przeżył to nie raz, ani nie dwa. W tym tekście chciałbym przeanalizować wszystkie błędy, które popełniłem w trakcie trzymiesięcznych zmagań z rynkiem. Nie będę tutaj poruszał wątku z Rafałem, porównywał się do niego ani komentował jego wyniku. Nie walczymy z jednostkami, staramy się ograć rynek. Dla każdego z nas była to droga lekcja, ale mam nadzieję, że po tym nokaucie oboje będziemy lepszymi traderami. Jesteśmy „tylko” ludźmi, każdy z nas popełnia błędy. Ważne jest jednak to, aby wyciągać z tych błędów wnioski. Opisuję mój przypadek głównie dla siebie, ale mam nadzieje że i dla was będzie to wartościowa lekcja, pokazująca błędne ukierunkowanie na sukces, przy jednoczesnym impulsywnym sposobie inwestowania. Wola doraźnego uczucia wygrania zwyciężyła, a trading był bliższy raczej hazardowi niż rozsądnemu inwestowaniu. Gra na giełdzie to nie tylko analiza rynku, ale także sposoby kontrolowania własnego umysłu. Sukces w tradingu osiągniemy tylko wtedy, gdy nasze działania będą traktowane jak poważne wyzwanie intelektualne. W innym przypadku będziemy to traktować jako miejsce do chwilowego zaspokajania własnego ego.

Dlaczego zatem mając taki bagaż doświadczeń, wiedząc o wielu pułapkach psychologicznych, posiadając rewelacyjne podejście do rynku, handlowałem jak tradingowy „żul”?

Trading oparty o emocje jest zabójczy. Nieumiejętność panowania nad nimi przełożyło się na słabe zarządzanie ryzykiem, co w konsekwencji spowodowało straty. Nigdy nie handlowałem ze świadomością, że tysiące ludzi patrzy na mój rachunek. Przecież trzeba dobrze wypaść, zagrać pod publikę, znokautować przeciwnika jednym ciosem… Szukając efektownego zakończenia mocnym sierpowym (w postaci jednej transakcji kończącej cały pojedynek), przyjmowałem mnóstwo technicznych uderzeń (serie małych strat). Przegrywając, nie chciałem uznać faktu, że nie panuję nad swoją sytuacją. Zakład dotyczył 3 pełnych miesięcy, i w takim wymiarze czasu pojedynkowałem się z rynkiem. Na siłę, zostawiając na boku racjonalne zasady inwestowania, które mówiły abym zakończył trading po pierwszych 2 tygodniach, wypłacił depozyt i zrobił sobie kilkutygodniową przerwę. Duma nie pozwalała zakończyć po 2 tygodniach, bo przecież jak by to wyglądało w oczach publiki? 15 stycznia minął, resztki depozytu wypłacone i czas na publiczne przyznanie się do winy, rozbijając błędy na części pierwsze. Poniżej postaram się opisać każdy z aspektów który zawiódł.

- Advertisement -Letnia Szkoła Tradingu i Inwestowania

Psychologia własnego ja

Kiedy zaczynamy znajdować się pod presją, często zdarza nam się zmieniać nastawienie i szukać tam, gdzie nie powinniśmy. W krytycznym położeniu przytrafia się nam robić rzeczy, o których nigdy „po trzeźwemu” byśmy nie pomyśleli. Trading to bardzo ostra gra. Jeśli jesteście impulsywną osobą, skłonną do zbyt dużego ryzykowania, zajęcie to szybko powoduje uszczuplenie waszych portfeli. Tak było w moim przypadku.

Pierwsze duże straty, które zostały zaksięgowane na rachunku już pierwszego i drugiego dnia spowodowały, że wpadłem w pułapkę autodestrukcji, która jak się okazało później, wyeliminowała mnie z gry. Na czym to polegało?

Hazardowe podejście

Błąd nr 1 na liście. Uprawianie hazardu pociąga każdego z nas. Narażamy się na niebezpieczeństwo w celu osiągnięcia korzyści. Gdzie jest zatem granica pomiędzy hazardem a tradingiem?

Otóż traderów można podzielić na dwie grupy. Zawodowców którzy doskonale zdają sobie sprawę z ryzyka, traktujących trading jako sposób zarabiania na życie, oraz nałogowych hazardzistów którzy grają z niewiadomych przyczyn i nie potrafią przestać.

Dla jednego tradera korzyścią będzie uzyskiwanie stałych, kontrolowanych zysków, dla drugiego trading będzie zaspokajał ich własne ego. Boli mnie, że muszę w tym artykule pisać o mnie, jako o osobie identyfikującej się z tą drugą grupą.

Pierwsze dwa dni mojego tradingu ustawiły moje kolejne 3 miesiące. Zaksięgowanie straty rzędu 25% w dwa dni były dla mnie porażką, która odbiła swoje piętno na mojej psychice.

Wszystkie kolejne transakcje były otwierane pod wpływem emocji, a rynki niestety nie są pobłażliwe. Takie działania zawsze kończą się stratami. Zamiast koncentrować się na długoterminowym celu, „grałem”, aby zaspokoić własne ego. Zyskowne transakcje dawały mi poczucie władzy, a moje działania były skierowane na udowodnienie umiejętności, a nie na wyniku. Takie podejście to krok w stronę przepaści. Ba, już jesteśmy w locie w tą przepaść na której końcu znajduje się wyzerowanie rachunku. Próba osiągnięcia uczucia zadowolenia jakie daje wygrana w postaci dużego zysku z jednej transakcji pociągnęła mnie na sam dół. Dla przykładu powiem, że w okresie listopadowych wyborów prezydenckich w USA, aż trzykrotnie nie zamknąłem zyskownej transakcji, która zyskiem dziesięciokrotnie (!) przewyższała wartość początkowego ryzyka. Oczywiście za każdym razem zmuszony byłem zamknąć je albo na zero albo nawet na minusie. Chciałem ustawić pojedynek jedną transakcją, a na tym trading nie polega.

To nie system zawiódł, nie narzędzia którymi się posługuje. Prawdziwym problemem okazał się overtrading i niechlujne zarządzanie kapitałem. Te dwa aspekty połączone z aktywacją nawyków nałogowego hazardzisty były gwoździem do trumny. Podejmowałem nadmierne ryzyko, które szło odwrotnie proporcjonalnie do wielkości rachunku. W takich sytuacjach bez względu na to, jak dobry jest nasz system inwestycyjny, kilka nieudanych transakcji spowoduje, że prędzej czy później zbankrutujemy.

Autosabotaż

Już na samym początku rywalizacji podpisałem na siebie wyrok, bowiem moim celem pojedynku był jak najlepszy performance. Ale nie ten w moim znaczeniu, tylko ten w znaczeniu środowiska. Chęć pokazania bycia najlepszym spowodowała niepohamowane pragnienie gry. Po pierwszych dwóch tygodniach czułem, że idzie to w złym kierunku. Zbyt częste przeprowadzanie transakcji, osiąganie mizernych wyników. Już tutaj chciałem sobie zrobić przerwę wypłacając depozyt, ale było to sprzeczne z zasadami. Ten czas powinienem spożytkować na ponowną ocenę swoich działań na „trzeźwo” i uważam, że to była moja największa pułapka w którą wpadłem. Brak możliwości wyciągnięcia „wtyczki” był dla mnie rujnujący. Straciłem neutralność i obiektywizm co do podejmowanych działań, a pragnienie odegrania się rosło wraz z upływem czasu. Krzywdziłem samego siebie, postępując jak impulsywny początkujący, a nie jak racjonalnie myślący trader. Brak odcięcia w postaci wypłaty depozytu spowodował, że autodestrukcja nadciągała wielkimi krokami.

Upadek na dno

Dopiero gdy zetkniemy się z dnem, uświadamiamy sobie skalę swojego upadku. Dla świeżych adeptów tradingu, dno zazwyczaj oznacza wyzerowanie rachunku. W moim przypadku inwestycyjne dno osiągnąłem z dniem zakończenia pojedynku, czyli 15 stycznia. Było to dla mnie upokarzające, okropne i bolesne doświadczenie, oraz przyznam że byłem po prostu głupcem.

Przeanalizowanie całego, trzymiesięcznego okresu zajęło mi kilka dni, jednak musiałem to zrobić aby uświadomić sobie co zrobiłem źle. Przyznanie się do porażki to pierwszy krok do powrotu na dobre tory. Jeśli tego nie zrobicie, zapewne dno jeszcze przed wami, a osiągnięcie jeszcze większej porażki będzie oznaczać wasz koniec gry na giełdzie. Wprawny w boju trader będzie szukał przyczyn dlaczego poszło źle, a po odpowiedniej diagnozie próbuje coś zmienić. Niestety prawda jest taka, że mała liczba traderów wchodzi na drogę przemiany i rozwoju.

Odcięcie i rehabilitacja

Zazwyczaj głównym problemem traderów nie jest narzędziówka, a sposób myślenia. W każdym z nas żyją demony, których trzeba się pozbyć. Jednak jak to zdiagnozować, kiedy nie dokonujecie analiz post factum?

U mnie najbardziej zawiodło bezpieczeństwo. Koledzy z którymi traduje nie raz próbowali mi pomóc i ostrzegali, że zacząłem postępować w sposób niebezpieczny i ryzykowny. Najłatwiej przed taką autodestrukcją zabezpieczyć się po prostu wycofaniem z inwestycji i wypłatą depozytu. Takie działanie, tj. wypłata depozytu (albo raczej tego co z niego zostało) w momencie, kiedy strata na rachunku osiągnęła maksymalny przez nas dopuszczalny poziom, to najbardziej optymalny sposób do opamiętania i odzyskania kontroli. Przestajemy żyć z nadzieją, że nastąpi jakiś nagły, szczęśliwy dla nas zwrot akcji. Odcinamy źródło emocji, które w krytycznych momentach dla tradera jest niczym alkohol dla alkoholika. Przestajemy pić, trzeźwiejemy przywracając obiektywizm.

Nie chce tutaj zachowywać się jak większość, czyli ukrywać swoich strat zarówno przed sobą samym, jak i przed innymi. Jak alkoholik, który już nie chce wiedzieć ile kieliszków wypił… Bo przecież zachowywałem się jak alkoholik, który regularnie przegrywał i przekroczył niezwykle istotną granicę pomiędzy ryzykiem, a hazardem. Bolesne jest spojrzenie w głąb siebie i szukanie przyczyn porażki we własnych działaniach.

Jeśli chcemy przerwać serie strat i rozpocząć proces tradingowej rehabilitacji, musimy przede wszystkim zmienić sposób myślenia. Dowiedzcie się jakie błędy popełniacie najczęściej i wyciągajcie z nich wnioski. Wróćcie na mniejsze konto, a gdy upewnicie się że wszystko powróciło do normy, zróbcie większy depozyt.

Poniżej przedstawię wam kilka reguł, którymi możecie się kierować. Wprowadzajcie również do niej swoje punkty, aby jak najbardziej odpowiadała waszej osobowości:

  1. Ustal cel, że chcesz inwestować na rynku przez długi czas, nawet 30 lat. Osiąganie celów stanie się łatwiejsze, gdy rozłożysz je odpowiednio w czasie.
  2. Stale podnoś swoje umiejętności. Czytaj jak najwięcej, słuchaj lepszych od siebie zachowując przy tym dawkę sceptycyzmu.
  3. Nie griduj i nie śpiesz się z transakcjami. Rynki nie uciekną z dnia na dzień. Jestem w stanie zaryzykować stwierdzenie, że nie uciekną przez najbliższy miesiąc, rok czy najbliższych kilka lat.
  4. Jeśli jesteś w błędzie, szybko ucinaj stratę. Nie dawaj szansy rynkowi do wyprowadzenia nokautu w postaci jednej stratnej transakcji, która w znacznym stopniu uszczupli Twój rachunek
  5. Dopracuj swoje metody analizy rynku. Musisz wiedzieć, że jeżeli rynek zrobił A, to najprawdopodobniej teraz zrobi B. Testuj swoje systemy na danych historycznych, a dopiero po okresie testowym wdrażaj na rachunki realne. Pamiętaj również, że rynki się zmieniają. Inaczej zachowuje się rynek niedźwiedzia, od rynku byka czy od okresu przejściowego.
  6. Opracuj szczegółowy plan zarządzania kapitałem. Musi on zawierać przede wszystkim ustalenie maksymalnego poziomu ryzyka dla pojedynczej transakcji, maksymalne dzienne obsunięcie kapitału i maksymalne obsunięcie kapitału na rachunku po którym wypłacamy depozyt.
  7. Miej świadomość, że to Ty jesteś najsłabszym ogniwem w każdym systemie inwestycyjnym. Opracuj metody, które pozwolą uniknąć wchodzenia w najczęstsze pułapki psychologiczne.

Jak na razie trafiłem na odwyk. Jestem po tygodniowym resecie, a rachunek został zasilony trzycyfrową kwotą w USD. Jak na razie wynik w pełni zadowalający.

Gdy sytuacja u mnie się uspokoi, rozważę podpięcie jakiegoś rachunku na ForexFactory. Muszę jednak się do tego odpowiednio przygotować i zastanowić, czy w ogóle będę umiał sobie poradzić ze świadomością, że moje ruchy obserwuje ponad tysiąc osób.

Mam nadzieję, że moje zachowanie i opis tej sytuacji będzie również dla was cenną lekcją. W komentarzach możecie podzielić się własnymi przeżyciami, w których rynek was przewiózł. Jak sobie z tym poradziliście i jakie były tego okoliczności?

To koniec tego artykułu, ale dopiero początek Twojej przygody z rynkami finansowymi. Przed Tobą długa droga, ale lepiej w pierwszej kolejności poćwiczyć. Rachunek demonstracyjny to najlepszy sposób, aby przetestować zdobytą wiedzę w praktyce. Otwórz bezpłatne konto demo z wirtualnymi pieniędzmi już dziś!

OTWIERAM KONTO DEMO

1 KOMENTARZ

  1. Dobry artykuł. Co innego inwestowanie na rachunku demo, co innego realnymi pieniędzmi, co innego przed publiką. Rynek się nie zmienia tylko emocje. Trzeba uczyć się na nowo.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Uzupełnij komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Najnowsze wpisy

Koszty opieki dla niepełnosprawnego seniora w Polsce

W miarę starzenia się społeczeństwa oraz wzrostu liczby osób z niepełnosprawnościami, opieka nad seniorami staje się coraz bardziej palącym...

Podobne artykuły