Wariant Delta czyli odmiana koronawirusa określana przez media mianem najgroźniejszej jak dotąd, pojawiać się zaczyna również coraz częściej na ustach inwestorów. Nic dziwnego widząc spustoszenie jakie czyni mutacja w krajach które opanowała.
Mimo, że umocnienie głównych indeksów towarzyszące nam przez ostatnich kilka sesji tych obaw nie odzwierciedla, możemy sięgnąć pamięcią do sytuacji z początków pandemii, kiedy mimo płynących od kilku tygodni sygnałów z Chin, praktycznie większość z nas (podobnie jak rynek akcji) sytuację bagatelizował. Podobnie może być i tym razem, byki wydają się być niewzruszone sytuacją w Indiach, Brazylii, Rosji, Argentynie czy nawet w Wielkiej Brytanii gdzie notujemy ponownie zatrważający wzrost liczby zachorowań, po wypłaszczeniu wskaźników dającym nadzieję że zbliżamy się ku końcowi.
Zarówno w naszym kraju, jak i w USA wzrost liczby zachorowań na wykresach nadal nie jest zauważalny. Pytanie czy i kiedy to się zmieni, oraz jak zareagują inwestorzy.
Kolejna siejąca spustoszenie fala, prowadząca do twardych lockdownów może spowodować efekt domina i wywołać paniczne zachowania inwestorów na rynku. Może również stanowić pretekst do schłodzenia nastrojów na przegrzanych indeksach, przyjmując jednocześnie w pełni odpowiedzialność – w takim tego słowa znaczeniu, że to pandemia byłaby winna załamaniu – nie polityka.
Nie spodziewam się spadków już, teraz, zaraz lub jutro. Uważam jednak, że kluczem do sukcesu będzie ich zidentyfikowanie kiedy się zaczną i kiedy popularne BTFD (Buy the dip) trzeba będzie na jakiś czas odstawić na półkę. Bo kiedy się zaczną, będą robić wrażenie.
-Jest to jednak wyłącznie moja subiektywna opinia oparta o kilka informacji.
Dodaj do tego że jestem permanentnym niedźwiedziem = bierz to z przymróżeniem oka.
W dzisiejszym kalendarzu interesuje mnie wyłącznie zaufanie konsumentów. Inwestorzy bacznie obserwują tempo poprawy na amerykańskim rynku pracy. Jak wiemy inflacja już znacznie przekroczyła przewidywania FED. Nic się jednak nie dzieje. Muzyka gra dalej…